Błogosławiona niech będzie Nagroda Waltera Scotta, a zwłaszcza jej listy finalistów. Książki znajdujące się na nich zasługują wszystkie, nie tylko laureaci, na poznanie. Gdyby, dajmy na to, przyszło mi do głowy czytać tylko zwycięzców, nie wzięłabym do ręki „Tysiąca jesieni”, a to byłby karygodny błąd.
Mam nawet ochotę obcesowo zbuntować się nawet i splunąć na werdykt jury z 2011 roku, zostawiający Mitchella na liście „zaledwie” finalistów, ale nie mogę, bo zwycięskiej powieści nie czytałam. Przeczytam. Wtedy pewnie wpadnę w furię. Powzięłam bowiem podejrzenia, że historia Jacoba de Zoeta przegrała tylko dlatego, że tematyka zwyciężczyni (niewolnictwo w Ameryce północnej) według decydentów bardziej zasługiwała na wyróżnienie ze względów politycznych, a przede wszystkim była jury bliższa i bardziej oswojona. „Tysiąc jesieni” należy przecież do powieści historycznych poruszających tematykę niszową, której znajomość może uprzyjemnić, ułatwić i przede wszystkim pozwoli w pełni docenić lekturę. A proszę podnieść łapkę do góry, ile z czytających ten tekst wie, co stało się w Nagasaki w 1808 roku? Czytaj dalej „Ochy i achy nad „Tysiącem jesieni Jacoba de Zoeta””