literatura włoska

U. Eco „Temat na pierwszą stronę”

temat na pierwsza stroneOszukali mnie w sklepie! Najnowsza powieść Eco ma bowiem tylko 170 stron i to kulfoniastą czcionką zadrukowanych.

Więc jak to inaczej nazwać? Człowiek czeka, ślini się na wieść, że już wkrótce wyjdzie nowa powieść ulubionego autora już, ale jak już wyszła, to przeczytało się ją w dwa dni i kończy się w takim momencie, że ma czytelnik wrażenie, iż to tylko wstęp był dopiero. A tu się okazuje, że to już. Koniec, fine. Innymi słowy Eco znowu robi nas w konia.

Mało tego. Szydzi także sam z siebie oraz ze swojej ulubionej publiczności, bo nigdy przecież autor nie ukrywał, że jego powieści są adresowane do erudytów i że sam się za takowego uważa:

„Przegrani, podobnie jak samoucy, wiedzą zawsze więcej od ludzi sukcesu, bo żeby odnieść sukces, musisz wiedzieć jedno, nie tracić czasu na poznawanie wszystkiego. Satysfakcja płynąca z erudycji zastrzeżona jest dla przegranych. Im więcej ktoś wie, tym bardziej nie powiodło mu się w życiu”*

Czytaj dalej „U. Eco „Temat na pierwszą stronę””

literatura włoska

Dlaczego nic nie napiszę o „Cmentarzu w Pradze”

– Rzymianie?okladka – Nie czytał pan Wergiliusza? Pochodzili od Trojańczyka, a zatem od wschodniego Azjaty. Ta migracja semicka zniszczyła ducha pierwotnych mieszkańców Italii. Proszę tylko pomyśleć o losie Celtów: po romanizacji stali się Francuzami, więc należą do rasy łacińskiej. Jedynie Germanie zdołali zachować nieskazitelną czystość i zgnieść potęgę Rzymu. O wyższości rasy aryjskiej i niższości rasy żydowskiej, a w konsekwencji także łacińskiej, świadczy wreszcie doskonałość osiągnięta w różnych dziedzinach sztuki. Ani Włochy, ani Francja nie wydały Bacha, Mozarta, Beethovena, Wagnera.*

Czytaj dalej „Dlaczego nic nie napiszę o „Cmentarzu w Pradze””

literatura włoska

Luigi Pirandello „Jeden, nikt i sto tysięcy”

okladaPostaram się jednak przypisać ci, proszę w to nie wątpić, rzeczywistość, o której sądzisz, że ją posiadasz; to znaczy, będę chciał cię mieć takim, jakim san chcesz być. Nie jest to możliwe, wiemy to już dobrze, skoro, jakkolwiek bym się starał przedstawić cię sobie na twoją modlę, to będzie zawsze „na twoją modłę” tylko dla mnie, a nie na „twoja modłę” dla ciebie i dla innych.*

Co to w ogóle było?

Przeczytałam właśnie dwieście stron wynurzeń, dialogów wewnętrznych i kłótni z czytelnikiem (ale ja się wcale nie chciałam kłócić – po co to zacietrzewienie?) kogoś kto sprawia wrażenie wariata. Czytaj dalej „Luigi Pirandello „Jeden, nikt i sto tysięcy””

literatura włoska

Krótko o „Szaleństwie katalogowania” Umberto Eco

849938728Ciekawe kto tu jest większym szaleńcem? Autorzy utworów zebranych w tej antologii? Sam Eco, bo mu się chciało to zbierać, zlepiać i jeszcze opatrzyć komentarzem, w nadziei, że się znajdą czytelnicy? Czy wreszcie osoby, które tą antologię faktycznie czytają niczym powieść, od deski do deski, bo sygnowana jest nazwiskiem Eco.

Zaliczając się do kategorii trzeciej, sięgnęłam więc po antologię z wielką radością, bo w owczym pędzie godnym fanki, przeczytałabym nawet katalog zawartości szafki z butami Eco, gdyby takową zapragnął spisać. Czytaj dalej „Krótko o „Szaleństwie katalogowania” Umberto Eco”

literatura włoska

Alberto Moravia „Rzymianka”

okladka rzymDlaczego? Dlaczego w chwili gdy rozpoczęłam lekturę „Rzymianki” i zobaczyłam, że będę miała do czynienia z kobiecą narracją pierwszoosobową, to od razu wiedziałam, że to nie może się dobrze skończyć? Być może moja mizoandria kładzie się cieniem na racjonalnym osądzie? Cóż, jeśli to prawda, to na tyle mnie zamroczyło, że będę uparcie obstawała przy mojej wersji, która brzmi: Moravia nie zna psychiki kobiety na tyle, żeby stworzyć przekonującą narratorkę.

Czegóż znowu się czepiam? Otóż Panowie i Panie (albo w sumie Panowie mogą zostać na głębinach – niech się topią), dzięki Moravii mamy wątpliwą przyjemność wkroczenia na rozległe płycizny emocjonalne i intelektualne pewnej panny lekkich obyczajów. Powstaje jednak pytanie, czy taki zalatujący sztucznością, mało prawdopodobny obraz przeżyć Adriany wynika z niedoskonałości warsztatu Moravii, czy, wręcz przeciwnie, ze świadomej chęci pokazania nam świata kobiety o dość wąskich horyzontach i małym rozumku. Czytaj dalej „Alberto Moravia „Rzymianka””

literatura włoska, wyzwanie czytelnicze

Tiziano Terzani „Powiedział mi wróżbita”

images„Strzeż się! Istnieje wielkie ryzyko, że umrzesz w roku 1993. Dlatego nie wolno ci w tym roku latać. Ani razu!”* – takie słowa usłyszał od przypadkowo spotkanego w Hongkongu wieszcza autor książki „Powiedział mi wróżbita”. Mimo że Terzani twierdził uparcie, iż nie wierzy w prawdziwość przepowiedni, do usłyszanej rady się zastosował. Tak na wszelki wypadek. Co mu szkodzi? Ano szkodzi, bo dla dziennikarza-korespondenta w Azji południowo-wschodniej, samolot był normalnym środkiem transportu, toteż wyrzeczenie się go trochę komplikowało życie. Z drugiej strony, dało ono asumpt do spojrzenia na tamten region z innej perspektywy. Nie da się ukryć, że tłuczenie się pociągiem lub statkiem przez dwa dni, by pokonać trasę, która normalnie zajmowała autorowi dwie godziny lotu, zmienia spojrzenie na świat. „Powiedział mi wróżbita” jest właśnie relacją z tamtego roku męczenia się pociągami i sypiania po tanich hotelach (takie sobie autor wymyślił dodatkowe ograniczenie, żeby pasowało do obniżenia statusu podróży). Wiedząc to wszystko, mamy pełne prawo oczekiwać barwnej, w miarę obiektywnej (wszak „dla dziennikarza nie ma nic gorszego niż uznanie przez kogoś za sojusznika” (str. 350)) opowieści o Azji widzianej z perspektywy wędrowca. A jak ostatecznie wyszło? Czytaj dalej „Tiziano Terzani „Powiedział mi wróżbita””

literatura włoska

Sen szaleńca, kserokopiarka i apokalipsa: „O bibliotece” Umberto Eco

Mini esej mojego ukochanego Umberta jest dokładnie tym na co tytuł wskazuje: błyskotliwą opowieścią o bibliotekach, ich funkcjach, tym jakie (nie)powinny być. Książeczka dopiero co wpadła w me macki, a już się do niej przywiązałam. Czy fakt, że chciałabym ją nosić zawsze w torebce, jest objawem chorobliwego książkowego fetyszyzmu i powinnam udać się do poradni psychiatrycznej? Mimo to świadomość, że istnieje ktoś, kogo cieszy wizja nieskończonej biblioteki, posiadającą ilość książek, w której można się utopić (ale na pewno nie przeczytać w ciągu jednego życia), i że jest możliwe trzymanie zawsze przy sobie jego dziełka wielkości dużej puderniczki, sprawia mi perwersyjną przyjemność.

Eco zaczyna co prawda od przytoczenia onirycznej wizji Borgesa, ale szybko przechodzi do bardzo konkretnych i rzeczywistych problemów: kwestii dostępności bibliotek i ich wypływu na czytelnictwo. Czytaj dalej „Sen szaleńca, kserokopiarka i apokalipsa: „O bibliotece” Umberto Eco”